wtorek, 25 listopada 2014

Are you stupid ?

Głupi, głupia, głupio... Co to tak naprawdę znaczy? Przeważnie mówimy tak o kimś, o czymś, co wydaje nam sie niedorzeczne, co nie odpowiada naszemu widzeniu swiata... A gdyby tak powrócić do takiego pierwotnego znaczenia głupoty, mieliście już do czynienia z kimś naprawdę głupim, w sensie nie koniecznie obraźliwym, zaznaczajacym jedynie, że jego możliwości intelektualne są naprawdę ograniczone......Otóż ja doświadczam tej przyjemności codziennie, szofer mojego szefa, człowiek dobry i poczciwy, ale tak prosty, ze czasem można zwariować !

To na przykład taki człowiek, który regularnie w mojej obecności pierdzi i beka... Tak! Dobrze czytacie, stoi sobie w sekretariacie, a tu nagle pryt, prut, prrrr...... ale bez żenady, powie mi "ups pardon" i zakończy kolejnym prutem ! Znany jest z tego pierdzenia w całej firmie, nie będę sie rozwodzila nad doznaniami zapachowymi, nie w tym rzecz, chodzi o to by zobrazowac wam prostotę tej postaci. 
Postanowiłam wam o nim trochę opowiedzieć, bo nasz piątkowy dialog powalił mnie z nóg, a było to tak: 

Pan M. wziął kartę płatnicza firmy i pojechał odebrać pewne zamowienie dla szefa. Pech chciał, że był to mały butik i sprzedawca nie miał terminala. M. Zmuszony wiec był wypłacić pieniądze z bankomatu. Do zapłacenia miał 130€. Ale niestety bankomat wydawał tylko kwoty podzielne przez 20. M. wyciągnął wiec sprytnie 140€. Niestety pan z butiku nie miał w ogóle drobnych, wiec M. zapłacił 120€ z firmowych i dał od siebie 10€. Wraca zadowolony do biura. 

Ja do niego ok, a gdzie jest 10€? 
A on na to: no ja dałem 10! 
Ja: ok, ale jeszcze 10 brakuje
M: (zaczyna wykrzykiwać)! Ja wylozylem, do niczego nie będę tu dokładał !
Ja: M. Ja ci nie każe do niczego dokładać, ja mam fakturę na 130€ i wyciąg z bankomatu na 140€
M: tak, ale ja dałem ze swojego portfela te 10
Ja: ok dałeś 10, ale wziąłeś 20
M. No tak bo ja dałem polowe, to polowe trzeba mi zwrócić, jak idę do sklepu i płace 10€ i daje banknot 20€ to tez mi 10 zwracają
(Ręce mi opadają)
Ja: ok zostawmy cała sytuacje na boku, załóżmy ze miałeś tylko 120€ i dołożyłes 10€, czy chciałbyś ode mnie 20€ zwrotu?
M., wkurzony: to ja będę teraz stratny, wyjdę na zero!,,
(O rany!)
Ja: nikt nie chce cię oskubać z kasy, księgowy będzie szukał tych 10€
M:gostek w sklepie nie miał drobnych wiec wylozylem, dlaczego mam wam jeszcze oddawać, jak już wyłozyłem!!!
Ja:bo wylozyles 10, a wziąłeś 20
M: ale ja zapłaciłem polowe!
......
Próbowałam jeszcze na inne sposoby, narysowalam mu schemat płatności, podzieliłam sumę na liczbę banknotów 20€, które wyjął z bankomatu.... Za nic na swiecie nie mogl pojąć dlaczego ja chce od niego jeszcze 10€, skoro on już tyle zapłacił i że on nie ma zamiaru do niczego dokładać!
Na drugi dzień wkurzony przyniósł mi 10€ i powiedział, że to ostatni raz jak coś płaci i że od tej pory chce tylko czeki! Jest w pełni przekonany, ze go oskubalismy z księgowym na 10€! 
Ja rozumiem, że matematyka nie jest przyjaciółka wszystkich z nas, ale są pewne podstawy.

To tyle na dziś, do M. Na pewno jeszcze wrócę, znajdziecie go rownież w poprzednich postach, bo razem ze swą małżonką tworzą bardzo nietypowe połączenie ! Tym czasem zostawiam was z rozwiązaniem tej zawiklej matematycznej enigmy! :-))




wtorek, 3 czerwca 2014

Walka dobra ze złem



Poludniowy temperament to sprytna sprawa, mozna nim wytlumaczyc wiele zachowan, mozna pod jego przebraniem troche pokrzyczec...Moja czystej rasy francuzka z Algierii, kolezanka buirowa S. takim temperamentem wybucha bardzo czesto, przewaznie jak sie ja o cos prosi, kaze jej zrobic, od razu wzrasta o kilka centymetrow i gulgocze na cale biuro, ze przeciez ona tu nie od tego jest, to nie nalezy do jej obowiazkow itp. Tak sobie krzyczy i gulgocze, a ja siedze obok i sie zastanawiam „co do cholery jasnej nalezy do twoich obowiazkow poza ustawianiem innych?”
Pisze o tym, bo bylam ostatnio swiadkiem takiej sytuacji:
Nowa babka z pierwszego pietra padla (C.), jak wszyscy nowi, ofiara S. Ona kocha nowych rekrutow, ona sie lubuje w udowodnianiu im jak bardzo sa do niczego i niekompetentni.
Taka sytuacja
Szef prosi S. zeby przygotowala pewien przelew bankowy. Oczywiscie zadanie to wykracza poza zakres jej obowiazkow, dzwoni wiec do C. Zlecic jej to, o co ja poproszono. Po dwoch minutach dzwoni do C. Pytajac czy juz gotowe, C. Mowi ze chwila, spokojnie, w ciagu 7 minut S. zadzwonila do niej milion razy poganiajac i pytajac czy zrobione (jakby nie dzwonila C. Miala by napewno wiecej czasu na zajecie sie sprawa!) w koncu wydarla sie do sluchawki
- skoro nie jest pani w stanie tego wykonac, ja to zrobie!
(!!??? Siedze slucham, oczywiscie, gdyby S. nie przyszla na swiat Ziemia przestala by sie krecic! Zawsze sie dziwie jak komus, kto nic nie robi, udaje sie przekonac wszystkich wkolo, ze cala robota za wszystkich spoczywa na jej glowie.
Wracajac do sytuacji
C. tez ma temperamet, nie da sobie w kasze dmuchac, postawila sie i odpowiedziala na zarzut, S. nieznosi nieposluszenstwa i buntu, to jedyna sytuacja, ktora podnosi jej tylek z krzesla, nie ma wiekszej przyjemnosci niz wstac i stanac twarza w twarz z wrogiem. S. rzuca wiec wsciekle sluchawka i wybiega (! Oczom nie wierze) na pierwsze pietro, zeby dac C. Nauczke!
Kloca sie przez kilka minut S. zbiega zdyszana, roztrzesiona, wykrzykujac jacy to ludzie sa nierozumni, zli, i jacy z nich rasisci! Jak tylko S. sie cos nie podoba, swiat staje sie rajem rasistow, to przeciez takie proste! W tym stanie wielkiego uniesienia S. biegnie do szefa krzyczac, ze jest atakowana !!! Ze mobing, że wszyscy przeciwko niej!
(zapomniala chyba kto kogo atakowal....) szef udaje, ze nie zrozumial co mowi, chyba sam nie wierzy w to, co slyszy.
S. biegnie do I. Swojej najlepsiejszej kolezanki, ktora ja popiera i rozumie, krzyczy jacy to ludzie zli, jak sie jej czepiaja.
Mija kilka godzin,
C. dzwoni do S. proszac o cos, S. daje jej do zrozumienia, ze to nie nalezy do jej obowiazkow, C. Sie wkurza i dzwoni do mnie, ja mowie ok, pomoge WHY NOT. Odkladam sluchawke a S. do mnie, ze nie powinnam jej pomagac, bo potem ona wychodzi na zla, a ja na dobra...... (nie wychodzi kolezanko, jestes zla, czas sie z tym pogodzic, albo zmienic podejscie)

czwartek, 13 marca 2014

Please leave a message

Jak przyjechałam do Francji, byłam jeszcze młoda, nieświadomą dziewczyną, Ba! nieobyta byłam, świata nie znałam, co i jak nie wiedziałam.... i tak jako młoda sudentka szukałam pracy na letnie wakacje. Założylam konto na takiej stronie internetowej "Bébé Nounou" gdzie niańki szukaja dzieci, a dzieci nianiek. Jak mi jakies ogłoszenie się spodobało, to wysyłałam maila lub dzwoniłam. I tak jedna oferta wygladała ciekawie, pani mama poprosiła mnie o kontakt więc dzwonię...
nikt nie odbiera, włącza się sekretarka "bla bla bla..." kto tego słucha w ogóle! odkładam!
nie oddzwania....
na drugi dzień  znów dzwonię, znów sekretarka, nic, cisza i tak kilka dni,

nie wiedziałam o co chodzi, próbowałam aż w końcu pani mama odebrała,  a ja że dzień dobry, że starałam się kilka razy dodzwonić, ale pani nie odbierała, no i że chciałabym wiedzieć co i jak..

na to pani mama: tak, wiem że dzwoniłaś, widziałam, ale nie zostawiłaś wiadomości! jak można nie zostawić wiadomości na sekretarce ! tak czy siak nic by z naszej współpracy nie wyszło, przecież nie zatrudniłabym kogoś, kto nie umie się nagrać na sekretarce telefonicznej i zostawić wiadomości!"

myślę że miałam taką samą minę, jak wy teraz, buzia szeroko otwarta, telefon w zamarłej dłoni, usłyszane przed chwilą słowa dudniły mi w głowie..gdzieś pomiędzy absurdem a szokiem, takie What the Fuck!

Od tamtego wydarzenia minęło ładnych kilka lat, teraz już jestem dorosła, doświadczona, teraz już wiem jak należy sie zachować i takie tam, teraz jak dzwonie do koleżanki, tak bez powodu, żeby sobie poplotkować, żeby dowiedzieć sie co słychać, to gdy nie odbierze zostawiam jej wiadomość na sekretarce, taką typu "cześć, dzwonię tak o, bo mam chwile, chciałam pogadać, zapytać jak sie czujesz.... " tratatatata bla bla bla.... taki kurna monolog z komórką ! po co to komu!jak jakis szlony samotnik z wyimaginowanym przyjacielem!

W pracy to samo, w pracy jeszcze gorzej, nagrywamy wiadomosci do potegi! 

Przybywam rano do biura, otwieram wszystko, włączam telefon, wyłączam sekretarke, a tam wiadomości, ludzie którzy mieli za duzo czasu i postanowili sobie z toba wirtualnie pogadać, czasem nie wiedząc nawet do końca, kto ich będzie słuchał! i przez 5,10 min opowiadają ci swoje życie, po to, żeby jak oddzwonisz jeszcze raz ci to powtórzyć! raju nie możesz powiedzieć "proszę do mnie oddzwonić na nr....., skoro juz musisz zostawić wiadomość! czy naprawdę ludzie myślą, że ja nie mam nic innego do roboty niz wysłuchiwać z długopisem w ręce ich wywodów na sekretarce, robić streszczenie, żeby potem oddzwonila do nich inna osoba, i żeby i tak opowiedzieli jej to samo.....

W pracy zostawienie wiadomości to prawie jak wysłanie poleconego z potwierdzeniem odbioru!

szef: Czy Pan/Pan/Firma X odpowiedzieli? 
ja/koleżnanka: nie zostawiłam wiadomość na ich sekretarce
szef: aha to dobrze

ale jeśli chcecie się zabawić i poddać go wątpieniu można odpowiedzieć tak:

szef: zadzwoń do pana/pani x
ja: nie odbiera....
szef: ZOSTAWILAS WIADOMOSC!!???
ja:....tak tak na komórce i w biurze... (i w domu i w letniej rezydencji, i w hotelu w którym bywa w wakacje zimowe .......!!!)
 

Tak więc, moi drodzy, pamiętajcie, nic nie zdziałacie we Francji, nic nie udowodnicie, jeśli abonament czasowo nie odbiera, a wy bezczelnie odłożycie automatycznej sekretarce słuchawkę! Bah! nie tyle nie zdziałacie, co ujdziecie za dziwnych, szalonych, nieprofesjonalnych, itp itd

a wierzcie mi to nielada sztuka takie nagrywanie sie, bo co tu powiedzieć? jakich użyć słów? to jak gra w teatrze, trzeba się przygotować? trzeba przemyśleć każde słowo, zdanie, formułkę.... normalnie z kartką w ręce i czytać!! w życiu prywatnym to jeszcze ale w pracy! kilentom! nieznajomym!!
Oj trzeba mi było potrenować, za to Francuzi mają to we krwi, przechadzaję sie w te i spowrotem, spokojnym krokiem, z wielkim luzem, słowa i zdania same im sie układają, czasem tak długo gadają do tego telefonu, że już głupiejesz! nie wiadomo czy ktoś tam odpowiada po drugiej stornie, czy tylko sekretarka słucha i nagrywa! bo jak tu reagować jak slyszysz np:

- hahahha no i tak właśnie dzwonię do ciebie, bo sobie pomyślałam że zapytam czy cie to interesuje, bo wiesz ta kolacja jest już niedlugo, ale nie wiem właśnie czy byś mogla ze mna pójść, chociaż pamietałam że zawsze chciałaś sprobować tej restauracji, wiesz ogladalam menu i maja miec.....mija kolejne 5 min....pan/pani nawija dalej: i wiesz jak ona też tam będzie, a po tym co się ostatnio stało to wolałam cie zapytać czy by ci to odpowiadało, no tak mama przyjeżdża i bedzie z nami do poniedziałku....i tak po 25 minutach słyszysz jak dana osoba kończy wywód: no słuchaj, więc widzę że cie nie ma nie odbierasz, więc chciałam ci tylko to powiedzieć, właśnie po to dzwonilam, oddzwon wiec do mnie JAK ODSLUCHASZ TA WIADOMOSC (Matko! to trzeba tego najpierw sluchac!?) oddzwon na 06 01 02 03 04 05 powtarzam 06 01 02 03 04 05, 0   6    0    1   0  2   0   3   0   4   0   5.... Helena Kowalska z domu Nowak po ojcu Schmidt ..... (to nic ze znamy sie od 15 lat) 

eh! spociły mi się palce od samego pisania !!!

Zabawy z sekretarkami telefonicznymi jest hohohoho, bo nie tylko nagrywanie sie jest ważne, ważne jest też co słyszysz jak się sekretarka włącza, jakie powitanie, czy dana osoba mówi sama:

dzien dobry dodzwoniłeś/łaś się do Alicji, nie moge chwilowo odebrac (naprawde?) ale zostaw mi wiadomosc i swoj numer telefonu a na pewno szybko oddzwonie!
MASAKRA

do tego to samo zdanie w trzech innych jezykach.... (po 15 minutach mozesz w koncu wiadomość nagrać!)

są też specjalne gotowe muzyczki, cytaty z filmów, znane dialogi, aktualne hity radiowe spersonalizowane specjalnie dla ciebie, żeby osoba, która do ciebie dzwoni sobie pomyslala wow, ale super sekretarka!

to jeszcze nic! sa specjalne numery, dzieki ktorym mozesz sie nagrać na czyjas sekretarke, bez dzwonienia, czyli telefon danej osoby nawet nie drgnie, nie zadzwoni tylko nagle pach: wiadomść! tak jakby jej przez chwile uciekl zasieg o! jaki pech!
Nie masz ochoty z kimś gadać, boisz sie danej rozmowy, cyk numer na 0800 albo 3532 albo inny taki i po prostu sie nagrywasz.

Sa też numery, za pomocą których możesz usłyszeć powitanie na sekretarce numeru, który do ciebie dzwonil, ktorego nie znasz albo nie jestes pewien.

eh voila voila :) please leave a message !



wtorek, 14 stycznia 2014

Simple like Bonjour!

Jak już pisałam, Francuzi są ofiarami własnych przyzwyczajeń, stworzonych przez nich reguł i sposobu życia ... Najwiecej przykładów można znaleźć w prostocie codziennego życia, o jedzeniu już pisałam, dziś chciałam napisać o powitaniu, wczoraj mnie oswiecieło ! Czasem tak mam, że siedzę sobie w biurze , wszystko dzieje się, wydawałoby się normalnie, aż nagle zdaje sobie sprawę, że ta sytuacja, ta rozmowa jest conajmniej dziwna i MUSZĘ wam o niej opowiedzieć!

Jak wiadomo, dzień zaczynamy od kawy i ... od "dzień dobry". Dzień dobry jest niezbędne! W naszym dzień dobry kryje się wiele tajemnic! To jak, kiedy i czy w ogóle je powiemy, może niebezpiecznie zdradzić cechy naszego charakteru, może zaważyć na naszej opinii, uwazajcie na wasze "dzień dobry", okazuje się, że to niebezpieczne słowo!

W moim biurze od 8:30 do 13:00 (a czasem nawet i do 19) panuje łapanka na dzień dobry. Kto mi powiedział a kto nie! Czy z uśmiechem czy bez! Czy było ca va czy tylko mrukniecie... Każdego dnia, zanim się do kogoś odezwiesz musisz upewnić się, że powiedziałeś mu już dzień dobry, to takie słowo joker, otwiera wszystkie rozmowy. A wyglada to tak:

8:30 otwieram, wchodzę, bonjour, Bonjour, do tych co byli tu przede mną, bonjour bonjour do tych co stopniowo przybywają, ok stop, ok 10 czas zacząć dzień, czasem zdarza się przecież, że się z kimś minę, że akurat przeoczę jego przybycie do biura, ok nic wielkiego, żyjemy dalej, wpadamy w wir obowiązków ..... Tak by się przynajmniej wydawało... To nie takie proste, jeśli o 11:00 musisz np komuś przekazać jakąś wiadomość albo o coś poprosić i idziesz do danej pani/pana, powinno wyglądać to tak: 

- O Pani F...... (Przerwa, chwila wahania, zastanowienia, myślącą mina.....) dzień dobry! Mówiłam ci już dzień dobry prawda ? Czy nie? Jej już nie pamiętam hohoho! Nieważne haha niech będzie jeszcze raz: Bonjour!

- F. cała w skowronkach i z zaskakującą precyzją odpowiada: ah oczywiście tak, tak, minęliśmy się przecież na korytarzu, na poziomie biura Pana O. ok 10:05, wtedy mi powiedziałaś dzień dobry, szlas przecież po dokumenty do I. Jeszcze mi opowiadalas o wczorajszej kolacji.....

I gdybym nie powiedziała : ah tak! No faktycznie! Kontynuowała by dalej... Dzięki tej "zagrywce" mogę przejść do rzeczy, banalnej lub bardzo ważnej, mogę zapytać po prostu czy zamawia obiad na wynos, czy potrzebuje nowych długopisów, albo załatwić bardziej służbowe sprawy.... Obojętnie z jaką intencją przyszłam bez dzień dobry byłoby cieżko! 

Najlepiej samemu pamietać o tym pytaniu o dzień dobry, żeby ta druga osoba nie zapytała pierwsza, wtedy jesteśmy na szczycie towarzyskiej piramidy! 

Inna sytuacja, 

F. wchodzi do sekretariatu, ja akurat rozmawiam przez telefon, załatwia wiec sprawę z koleżanką  i wychodzi. Wraca po kilku minutach przynieść jakieś dokumenty, od wejścia wzrok wlepiony we mnie, zajetą moimi sprawami : dzień dobry Alicja! Prawie wykrzykuje zanim powie coś innego, jeszcze się dziś nie widziałyśmy ! Ca va! 

bonjour ! Ca va, ca va ! Odpowiadam grzecznie i z uśmiechem, choć ręce opadają ! Przecież się widziałyśmy! 10 min temu, ale jesteśmy w pracy jest 11:45 i każdy wpadł już w wir swoich zajęć i naprawdę nawet nie zauważę czy się ktoś ze mną przywitał czy nie.

Ja nie zauważę, ale moja najdroższa koleżanka S. razem z I. Tylko czekają żeby cię przyłapać na braku "bonjour" 

Np taka sytuacja, ja przyszłam na 8:30 (miałam czas się ze wszystkimi przywitać!) koleżanka dobija na 10. Przychodzi "gruby Charles" bo jesteśmy w trakcie pracy nad jedną sprawą, wraca z informacjami, których nam brakowało, wchodzi do sekretariatu i kontynuujemy rozmowę, tymczasem koleżanka przerywa to, co właśnie robi, siada wygodnie na swoim krześle, podnosi się lekko (jej krótkie nóżki prawie bujają się nad podłogą), opiera się wygodnie i wlepia wzrok w grubego Charlesa, i czeka, czeka, .... uważnie obserwuje naszą rozmowę i gdy tylko znajdzie się odpowiedni moment wymownie wypowiada "BONJOUR CHARLES" ! Czytaj:!kretynie niewychowany, nie zauważyłeś, że już jestem, że przyszłam właśnie 45 minut temu, nie kojarzysz, że w środy na 10 przychodzę. Wlatujesz tu bez dzień dobry, jakbyś miał jakieś ważniejsze sprawy do załatwienia, jakbym była nikim, jakbym się tu w ogóle nie liczyła!!!......

Jeśli przydarzy ci się taka sytuacja, jak grubemu Charlesowi to masz pecha, jeśli S. lub I. cię przylapią, że nie powiedziałeś im dzień dobry to masz dzień, tydzień, miesiąc, ..... Ba! Czasem i nawet życie całe stracone! Wszyscy się dowiedzą, że nie powiedziałeś dzień dobry, będziesz się musiał słono tłumaczyć i wierz mi nie wystarczy, że już się pogubileś w tych 148 osobach, które dziś mijałeś, komu było bonjour, a komu nie! To wielkie faux pas! Cieżko będzie ci się podnieść!

Czasem mam wrażenie, że ludzie tutaj mają jakaś dodatkowa przegródkę w mózgu z tabelką, na której odznaczają codzienne dzień dobry i jak gdzieś brakuje to włącza się alarm!

Zdarza się nawet że pani z pierwszego piętra zejdzie do nas po południu, np ok 16:30 i o coś zapyta, a koleżanka zanim jej odpowie patrzy na nią tym swoim durnym przemądrzałym wzrokiem zakompleksionej luzerki, z ogromną satysfakcją i sztucznym uśmiechem  mówi : "Bonjour M.!"
Na co M., lekko zbita z tropu, ale doskonale znająca reguły tej gry, szybko się poprawia i odpowiada ha tak tak BONJOUR S.! Wybucha sztucznym śmiechem, klepie ją po ramieniu, Przecież się jeszcze dzisiaj nie widziałyśmy! I dopiero potem może kontynuować swoją "misję". 

Jak widzicie sprawa jest poważna, S i I mają ustalone kompletne charakterystyki przeróżnych osób, tych, którzy są częścią naszego biura, jak ich tych, z którymi współpracujemy. Jednym z głównych punktów klasyfikacji jest oczywiście mówienie "bonjour"! Są ci co "NIGDY NIE MÓWIĄ BONJOUR!!!" I oni mają przechlapane! Są niewychowani, traktują ludzi z góry, nie szanują S i I itp itd.... Są skreśleni na zawsze! Można o nich mowić w nieskończoność, obgadywać, narzekać, oskarżać, S i I (zacznę może nazywać je psiapsiółki) robią to z taka zaciętą satysfakcją, w zasadzie można powiedzieć, że sprawia im to przyjemność! Dziką przyjemność ze znalezienia jakiejś wady w drugiej osobie ! S to uwielbia, ona spędza dni i noce na oczernianiu innych, ale o tym wam jeszcze opowiem, w każdym razie brak dzień dobry to zdecydowanie jej ulubiona gra.

Pewnie słyszeliście jeszcze, jak to Francuzi uwielbiają się obcałowywać na dzień dobry,takie bisous bisous, bonjour, bonjour, ale na szczęście u mnie w biurze ten fenomen nie istnieje i dzięki Bogu, bo chyba bym miała poranne wymioty gdybym codzień musiała buzi buzi z S.! Poza tym panuje tu taka hipokryzja i wzajemna nienawiść, że przypuszczam że nikt nie ma na to specjalnie ochoty, łatwiej bawić się w kto mi nie powiedział dzień dobry ;) 

czwartek, 7 listopada 2013

Phone call

No to mały epilog jeszcze do ostatniego posta o koleżance S

Zjawia sie wczoraj na 11 w biurze (to nic, że zaczyna o 10) jakgdyby nigdy nic, jak zawsze z mina najnieszczesliwszego człowieka świata, z brązowymi cieniami pod oczami, wzdycha, chycha, kaszle, zaciąga nosem, stęka .... 

Zdejmuje kurtkę, odkłada torebkę i zaczyna robić przemeblowanie na swoim biurku. Przestawia telefon, drukarkę, wszystko zmienia swoje miejsce bo, jak się dowiaduję, telefon był po złej stronie i przez to dostała "kontuzji szyi"!!! I musi wszystko poprzestawiac, a przede wszystkim telefon na drugie ucho bo na tym dostaje kontuzji szyjnej.........

(Uczcijmy to rozumowanie chwią ciszy!)

Oczywiście pól ranka o tym opowiadała że tak tak, że ona właśnie tak myślała, że w zasadzie już od dłuższego czasu była pewna, że to wina tego telefonu, że ona tak nie może bla bla bla 

Ja siedzę, patrzę na nią, na to całe zamieszanie i tak sobie myślę jak ktoś może dostać "kontuzji szyjnej " od telefonu, odbierając maksymalnie 3/5 połączeń w ciągu dnia, które rzadko przekraczają minutę! Na dodatek ona odbiera ten telefon w ostateczności, jak już musi, bo nie ma nikogo innego do odebrania. Generalnie wyglada to tak:

Siedzimy, ona i ja, nagle dzwoni, drrrrn drrrrn, ona siedzi nieruchomo, patrzy w ekran swojego komputera, obserwując kątem oka sytuacje po mojej stronie biurka: zamierzam odebrać czy nie? Jej ręka sie podnosi, po woli, kieruje w stronę słuchawki, ale wzrokiem caly czas kontroluje moje zachowanie..... Ah! No za późno, juz odebrałam (odebralam zanim zaczęło dzwonić w całym biurze!) ! Może następnym razem jej się uda ! 

A poza tym jak ja boli szyja to co za różnica lewe czy prawe ucho, MERDE! Trzymaj sie prosto nie naginaj, nie przytrzymuj słuchawki uchem ! 

Ale najlepsze jest to, że reszta ekipy się przejęła i jak ktoś wchodzi do sekretariatu to pyta ją jak tam szyja? Czy juz lepiej? 

Czy tylko ja widze absurd w całej tej histori szyjno-telefonicznej?!

wtorek, 5 listopada 2013

Fachyon ouicque

Historia dnia, musze wam ja opowiedziec bo nie wytrzymam.

Zeby was wprowadzic w temat zaczne od krotkiej charakterystyki pani S z ktora mam nieszczescie dzielic biuro i obowiazki 8 godzin dziennie:

S jest czystej krwi francuzka z Algierii, jest to osoba z typowa "grande gueule", o ktorej wam wczoraj pisalam, wyglada to tak, ze jak cos idzie nie po jej mysli, to unosi sie, przybywa jej nagle dobre 10cm (czyli ma juz 1,55m) trzepocze rekoma niczym zdenerwowane ptactwo (zawsze wyobrazam sobie jakby miala takie wielkie skrzydla i nie machala nimi, ale nie mogla sie wzniesc) zaczyna gulgotac jak indor, po francusku z bardzo arabskim akcentem i generalnie robi sie niewesolo.  Jednak, jak sie okazuje, takie zachowanie nie jest niczym groznym, wrecz normalnym, nie ma sie co przejmowac, bo jak sama S to  tlumaczy: takie objawy niezadowolenia to typowa cecha  "poludniowego temperamentu".... rzeczywiscie, Wlosi, Hiszpanie i inni poludniowcy czesto wpadaja w tego typu furie!

S jest wiecznie chora, zmeczona, nieumalowana, niezadowolona, ale za to najmadrzejsza i najbardziej kompetentna na swiecie. W calym biurze chodza sluchy ze "S wszystko wie i ma dobra pamiec"... Generalnie powinnam napisac, ze mam szczescie pracowac z najlepsza asystenka swiata! mimo iz siedzi tu juz jakies 10 lat, to zdazyla pracowac we wszystkich mozliwych spolkach, zna system kazdej wiekszej firmy francuskiej, niestety, jak sie dowiadujemy, wszyscy naokolo sa rasistami i niekompetentnymi dupkami. S spedza swoje dni na nic nie robieniu i delegowaniu wszelkich zadan innym, bo "to do nie nalezy do zakresu jej obowiazkow", "tym zajmuje sie ktos inny", "to zrobi jutro"...

Jak juz wspomnialam S wszystko wie, jak z kims rozmawia to zawsze milion razy powtarza "tak tak wiem wiem", "tak tak pamietam", "tak tak bylo juz cos takiego" "tak tak, tak to jest", ....i milion innych tego typu zdan zapychaczy, zeby pokazac ze jest w temacie! ja juz nie moge tego sluchac i caly czas nie rozumiem jak ludzie sie na to nabieraja, ale moze po prostu to kolejny dowod na to jakimi hipokrytami sa Francuzi i jak bardzo sztuczne sa ich miedzyludzkie relacje.... Jak bym miala wam zobrazowac wszechwiedze S, posluzylabym sie takim oto (fikcyjnym) przykladem:

ja: ide do lazienki
S: tak tak, wlasnie tak sobie myslalam, ze ta Alicja juz dlugo siku nie byla, wlasnie tak sobie myslalam ze chyba powinnas juz isc, tak mi sie dobrze zdawalo. Tak tak, tak to jest, siku trzeba chodzic czesto, trzeba duzo pic, to oczyszcza nerki. Tak mi sie wlasnie przypomnialo ze kiedys chodzilas czesciej ?? tak tak idz idz,ale widzisz wlasnie mialam ci mowic, mialam ci mowic ze cos dlugo siku nie bylas, ja wiem, ja poznaje od razu jak ktos chce isc siku
.....


S musi sobie zawsze dodac waznosci, musi byc zawsze w centrum wszelkiego problemu, musi wszystko wiedziec, jak nie ma focha, ze sie przed nia "UKRYWA" niektore sprawy i ze "ONA NIE JEST NA BIEZACO". Jak juz sie zdarzy, ze ktos ja "przylapie", ze czegos nie wiedziala, cos ja ominelo jej super power odpowiedz to "ah no tak! nie dziwi mnie to w ten dzien mnie nie bylo"! tak tak tylko nieobecnosc moze sprawic, ze cos umknie jej uwadze! przeciez ona nie zapomina, jak to sie tu mowi ma sloniowa pamiec! w jednej chwili potrafi ci odpowiedziec, ze 17 marca 1997 roku jej w pracy nie bylo!

S nie znosi jesli ktos sie zwraca bezposrednio do mnie, ah nienawidzi, od razu jest "IGNOROWANA", jest "POWIETRZEM", "LUDZIE SA NIE WYCHOWANI"...bla bla bla sytuacja powinna wygladac tak: mowisz do S ona podaje dalej do mnie....

pieta Achillesowa S jest jezyk angielski i nowoczesna technologia (internet, smartfony i inne takie), jest ona zadeklarowana przeciwniczka facebooka!

Jesli trzeba napisac maila po angielsku, albo przetlumaczyc cos z ang. na fr., albo zadzwonic do obcojezycznego kraju, zawsze mnie o to prosi, po czym przez pol dnia sie tlumaczy, ze ona to juz milion razy robila, ze przeciez po jej szescio-miesiecznym stazu w Londynie jej angielski jest dobry, ze ona wie itp tylko nie ma teraz czasu..... jedyny raz w ciagu ostatnich 7 lat, kiedy slyszalam ja mowiaca po angielsku, to kiedy nazwala ksiazke pt "Who is Who" - "łozło" ""....jedyny raz kiedy napisala jednozdaniowego maila po ang. i dala mi do poprawki nie zrozumialam z niego absolutnie nic (niestety nie mam go nigdzie aby wam przytoczyc)

i tak oto po woli zblizamy sie do hitu dnia,

S toczyla ze swoja najlepsiejsza kolezanka z biura (jej idolka) I ozywione rozmowy na temat znanych osobistosci, I zaczela jej opowiadac o jakiejs znanej osobie, ktorej niestety nazwiska nie doslyszalam :( i mowi ze byla na Fashion Week cos tam cos tam... S sie zainteresowala, przybiegly do jej komputera i S zaczela wpisywac w google:  ktos tam Fa....zaciela sie na to I ja poparla w wyborze i mowi:  tak tak,  F A S H I O N, tak tak "I"! plus week, jak week...... w tym momencie musialam bardzo sie powstrzymac, zeby nie spasc z krzesla i nie parsknac smiechem, ludzie jak sie pisze fashion week po francusku? fachyone ouicque???? zaczelam w glowie glosno przeklinac O Kµµµµwa O K****wa !! nie wierze, ja pier****

bedac w szoku, slysze dalsza czesc rozmowy:
I wychwala dana osobe, ze ma duza wiedze, ze jest inteligentna, ze cos tam, generalnie pochwaly, S chyba niestety nie bardzo byla w temacie, ale przeciez sie nie przyzna, wiec mowi "tak tak, yhmm , mmm no ja jej akurat jeszcze doglebinie nie przestudiowalam, jej jeszcze tak dokladnie nie przestudiowalam, wiesz to jest jedna z tych osob, ktorych jeszcze tak dobrze nie przestudiowalam...

ZAMKNIJ SIE MILCZ!!! blagam, nie mow juz nic wiecej!! co to znaczy? wracasz do domu i alfabetycznie "studiujesz" zycie people?!^

jak w ogole taki dialog moze miec miejsce? wyobrazcie sobie:


 - widzialam ostatnio film z Bradem Pittem, wiesz fajny jest, kojarzysz
- aha, nie nie, no tak troche kojarze, ale jeszcze go doglebnie nie przestudiowalam

ja za to doglebnie przestudiowalam Pania S i wierzcie mi anegdot mam cala kieszen

eh codziennie jakas niespodzianka, praca tutaj to tragikomedia, czasem sie smieje, czasem placze, a czasem po prostu nie dowierzam!!!

poniedziałek, 4 listopada 2013

EGO SMUTKI

Pierwsza rzecz... cecha...., jaką należy sobie przyswoić przebywając we Francji to EGOizm! Ja i moje potrzeby, każdy radzi sobie sam, nikt ci tu nie pomoże, nie nagnie swojego planningu, żeby ci ulżyć, nikt nie poszuka dla ciebie rozwiązania, a już na pewno nie będzie myśleć o tobie i twoim zdaniu robiąc własne plany. Tu kazdy zyje incognito, nikt nie patrzy nikomu na rece, na zycie. Nikt sie nie przejmuje oczami osob trzecich, kazdy ma swoje zycie i reszta jest niewazna.

Jeśli zwierzasz się Francuzowi/Francuzce ze swojego problemu, w odpowiedzi usłyszysz:

- "effectivement c'est pas drole" - "a no faktycznie, to niefajne." Kropka.
- "ah oui effectivement, il faut trouver une solution" - "No faktycznie trzeba znaleść jakieś rozwiązanie". kropka
- "ah bon?oh lalalalalallalala !" wykrzyknik
- "C'est pas vrai!" jako "niemożliwe" wykrzyknik
- "comment c'est possible!?" "Jak to możliwe" wykrzyknik, znak zapytania

czy kropka, czy wykrzyknik, czy znak zapytania, zdanie i rozmowa kończą się tu i teraz. Nikt tematu nie rozwinie, nikt nie zaproponuje wyjścia, pomocy, nikt nawet nie ma ochoty, ani zamiaru słuchać twoich wywodów i doradzać ci, które wyjście jest najlepsze. Więc jeśli zapodasz jakiś problem, w nadziei na otuchę i wsparcie to zapanuje niezręczna cisza. Francuzi lubią się żalić i narzekać, ale tylko po to, żeby pokazać jacy są nieszczęślliwi! nigdy po to żeby znaleźć wyjście ze swojej sytuacji, często oczywiscie ich problemy sa nadmuchane i nieprawdziwe, gdyż jest to z natury bardzo rozpieszczony naród i brak dostawy nutelii w sklepie spożywczym na rogu może spowodować głęboka depresje! 

Oj tak, jest to naród egzystujacy na wszelkiego rodzaju środkach antydepresyjnych i innych poprawiaczach humoru ! Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak łatwo dostać tutaj te super tabletki. 

Jedna pani w mojej pracy jest w wielkiej depresji, tabletki antydepresyjne to jej poranna kawa! Jak tylko ich nie weźmie to siedzi w biurze z mina wszystkich nieszczęść swiata, nie odzywa sie, wzbudza niepokój, ale jak tylko zażyje pigułkę fruwa pod sufitem, śmieje sie i tryska energia ..... Zastanawiamy sie z F i M co moze ja tak dolinowac: pracuje 3 i pol dnia w tygodniu (poniedziałki i piątki po południu wolne), zarabia bardzo dobrze, ma mieszkanie w jednej z najlepszych dzielnic Paryża, ma kilka małych mieszkań, które wynajmuje, ma dom na Korsyce, ma trójkę dzieci, które maja dobra prace i sa zdrowe i żadnych wiekszych problemów rodzinnych, zdrowotnych czy jakichkolwiek..... Jednak narzekać trzeba po francusku sie to ładnie nazywa "râler". "Ralujemy" i bijemy sie o swoje, bez sentymentow, bez usmiechu na twarzy !

Ciężko jest być egoistą, jeśli się nim nie jest z natury, ciężko być egoistą we Francji, nawet jeśli jest się nim chociaż trochę gdziekolwiek indziej. Tutaj liczę się ja i czubek mojego nosa, nie ma tłumaczeń, nie ma powodów, rozważań, analizy, chęci pomocy. Francuzi mają tak zwaną "grande gueule" czyli "wielka gębę", nie boją się krzyczeć wyzwać, domagać swoich praw... Krzyczą i zwracają uwagę znajomym, nieznajomym, kolegom z pracy, szefostwu, rodzinie... wszystkim, jeśli tylko jest na co zwrócić uwage i najlepsze jest w tym to, że ten "krzyk" po nich spływa! nie zostaje po nim nic, żadnego cienia wahania, strachu, wstydu, mieszanych uczuć, nic, są nietykalni i czasem im tego zazdroszczę, zwłaszcza jak sama znajduję się w sytuacji, kiedy powinnam ubiegać się o swoje, walczyć i krzyczeć, ja zastanawiam się, analizuję, jestem grzeczna i miła, no ale wiadomo, kto ma miękkie serce musi mieć twardy tyłek ;)

Najbardziej lubia wyladowywac swoje emocje na kierowcach autobusow! ile razy juz bylam swiadkiem jak starsze panie i dorosle kobiety, dobrze postawione, im drozsza dzielnica, tym gorzej, nie dawaly zyc biednemu kierowcy bo musialy za dlugo czekac na przystanku, albo kierowca nie powital ich z nalezytym entuzjazmem. Raz nawet tak sie poklucili ze autobus sie zatrzymal i kierowca powiedzial, ze nie ruszy dopoki ta pani nie wysiadzie!

"Ralują" na siebie w środkach transportu, w sklepach, na ulicach w samochodach, w restauracjach, wszędzie ! Zwracają sobie uwagę, naprawiają świat, wychowują nawzajem, nawołują do dobrych manier...!!

Tak to juz jest, sa rozpieszczeni, mysla ze wszystko im sie nalezy, sa niewolnikami swoich przyzwyczajen i zachowan, i brna do celu po trupach!

wyglada to okropnie, ale czasem mysle sobie, ze troche tej "sily charakteru" moglibysmy sie od nich nauczyc.

temat jest szeroki, juz niedlugo w ramach jego kontynuacji opowiem wam o strajkach i francuskich rodzinach :)










poniedziałek, 21 października 2013

Sen to zdrowie

Na dzisiejszych zajęciach porozmawiamy o śnie francuzow ;-) jest to proces bardzo złożony, delikatny, niełatwy ...

Francuzi śpią ŹLE! Z założenia, z definicji, z natury, z mody, z dziada na pradziada ... 

Nie znam francuza, a już na pewno francuzki, która śpi dobrze! Co w tym trudnego? Otóż francuski sen to zjawisko bardzo ulotne i delikatne! Trzeba bardzo uważać, żeby go nie spłoszyć! Do tego niezbędny jest wosk do uszu i opaska na oczy, rolety, okiennice lub podwójne bardzo grube i ciemne, nieprzepuszczajace światła zasłony! I własna kołdra, kołdrą się nie dzielimy bo przecież ktoś mógłby ją przeciągać, naciągac nie tak jak nam sie podoba i pach! Snu nie ma! Tak tak z mężem to juz w ogóle sie nie dzielimy! Najlepiej jeśli mąż ma swój pokój i swoje łóżko w przeciwnym konńu mieszkania.

Oczywiście nie będę tu wspominać o rzeczy tak oczywistej jak tabletki nasenne, herbatki na spokojną noc i inne tego typu mieszanki ! To przecież każdy wie i rozumie! To jak poranna kawa !

Generalnie na pytanie : tu as bien dormi? (Czy dobrze spałaś/łaś?) wręcz nie wypada odpowiedzieć z uśmiechem : tak bardzo dobrze ! Uwielbiam spać! 
To tak, jak z "ça va", zawsze musi być "ça va" w odpowiedzi, więc jak ktoś pyta czy dobrze spałaś/łeś, lepiej zmarszcz czoło, zrób grymas, powiedz że coś ostatnimi czasy... Że jakoś tak tej nocy....Znajdź jakikolwiek dobry powód by pożalić się na swój sen !

Kilka scenek z życia wziętych :

 1. Francuzi są uzależnieni od kawy, ale po 16 już nikt jej nie pije bo przecież jak potem zasnąć! Ewentualnie bezkofeinowa od święta ! Herbata musi byc bez teiny bo inaczej też pobudza ... 
Pan V. trzesącymi się dłońmi połyka jedną espresso za drugą, nalicza ich conajmniej 10 na dobę, po takiej dawce kofeiny da sie zrozumieć że ma problemy ze snem, ale ma na to radę: silne środki nasenne ! Prosze zdrowy tryb życia pełen pozytywnego snu!

2. Pewna pani została zaproszona na wspaniały weekend w pięknej villi na Korsyce, wieczorem wykwintna kolacja, sałatka z homarów, dobre wino, na deser lody w przeróżnych smakach.... Na drugi dzień przy śniadaniu grzecznie pytam: "vous avez bien dormi ?" (Dobrze Pani spała ?)
W odpowiedzi otrzymuje oczywiście dziwny grymas twarzy, kilka niedokończonych zdań na temat ciężkiej nocy, że coś nie mogła spać, tra la la la , ale już wie dlaczego! To przez tę kulkę kawowych lodów, co wczoraj wieczorem zjadła na deser !....

3. Żadnych hałasaów!
Kto miał możliwość mieszkać z Francuzami, lub dla nich pracować w ich przepięknych apartamentach, villach, zamkach ... , ten wie, że poranny stan toalet wygrywa wszelkie konkursy z dworcem głównym każdego polskiego miasta! Ale nie dziwcie sie! Przecież czasem w nocy, czy nad ranem za potrzebą trzeba iśc, ale po co od razu spuszczać wodę i budzić całą rodzinę! Narażać ich na bezsenną noc, niewyspanie i zmęczenie! Można to przecież zrobić rano .... Jak sie nie zapomni....

4. Ile razy starając sie wtopić w "krajobraz" kładłam się spać ze szczelnie zamkniętymi okiennicami! Ciemna głęboka noc! Ani grama światła! Fantastycznie ? Budziłam sie wiele razy, dziwnie wyspana, gdzieś w podświadomości dziwiąc się "jaka ta noc długaaa!" Okazywało sie potem, że spałam do 11h, 12h, 14h po południu, że w jakaś hibernację zaczęłam popadać, mój organizm zwariował, nie wiedział już kiedy jest noc, a kiedy dzień !  To już chyba nie jest zdrowy sen .... 

Jak widzicie sprawa jest skomplikowana, noe wystarczy przecież sie położyć,  zgasić światełko, przykryć sie kołderką i zasnąć. Co mnie bardzo dziwi to mimo całej tej altyreri, mimo zamykanych uszu, zasłoniętych oczu, "zamurowanych" okien... Śpiący Francuz/Francuzka wszystko słyszy i widzi! Mimo iż śpi w zbroi, zle spał bo słyszał lecącą w kanalizacji wodę, lub naciskana klamke u drzwi! 

A skoro sen to zdrowie, a Francuzi narzekają na jego wielki brak, nic dziwnego, że są potem najbardziej schorowanym narodem, jakiego znam! Ale do tego jeszcze wrócę ;-) 

Póki co, miłych snów ! :-) 

piątek, 11 października 2013

Zawieszenie, zapowietrzenie

Z Francuzami bardzo ciężko się rozmawia. Tak jak maja określony schemat żywnościowy, tak maja określony tok rozmowy, w którą ciężko sie "wbić", zwłaszcza jak się nie jest Francuzem! Nie wiem czy to tylko mój problem, ale nie potrafię z nimi komunikować, ponieważ ich tematy są zawsze "francuskie" rzadko kiedy zna się temat, na który rozmawiają. Rzadko kiedy rozumie sie ich żarty, jeśli tu nie dorastałes i nie masz tych samych doświadczeń, cieżko ci będzie się z nimi zrozumieć, bo ono myślą, mówią i żyją tylko po francusku.

Na początku jest ok, są pytania typu a skąd jesteś, a gdzie się nauczyłam francuskiego, ile masz lat, gdzie mieszkasz, jakie miejsca Francji znasz,itp itd 

Drugi etap to pytania o "Polskę" oto kilka takich, które zadano mi i mojej siostrze :

- czy w Polsce pisze sie cyrylicą?
- jaki jest język urzędowy w Polsce ? Angielski ?
- czy w Polsce jest ruch drogowy, czyli korki samochodowe i te sprawy ?
 ( nie prosze pani u bas ci bogatsi poruszają sie konno i bryczkami reszta pieszo, samochody to luksus, nie ma "trafiku")

- czy wiem jak sie włącza suszarke do włosów?
- czy w Polsce jest lato?
- czy w Polsce jest ciepło?
- kąpiesz się w Bałtyku ?!!!!
- jak jestes z Polski to na pewno jestes komunistka?
- jak sie miewa "lesz waleza"
 (dla niewtajemniczonych tłumacze iz chodzi o Lecha Wałęsę!) 
- z jakimi krajami graniczy Polska?
- ile jest godzin różnicy czasowej? Co macie tę samą godzinę?! Nie możliwe ! Nie nie 
- jak długo leci samot do polski? Dwie godziny ? Ah tak?! Nieee na pewno dłużej !
- jak blisko nas jest Syberia?
- a to Polska ma morze?
-  I góry? Ale takie wysokie? Na nartach można jeździć ?
- jakie sa znane polskie plaże? 
- czy wiem co to jest traktor?
.....

Jak przejdziesz ten etap to juz masz małą ochotę kontynuować ....

Ale jest coś jeszcze, co doprowadza mnie do szału : zawieszenie i zapowietrzenie, bo jak tu rozmawiać z kimś kto na wszystko, co mu powiesz robi "yyyuh!!" "Ohhhh" "yyyyyyyh" takie gardlowe, takie kwiczenie, takie "iiiii" jakbyście naprawę tracili oddech ! Wszystko ich dziwi, szokuje wręcz! przestaje więc mówić, bo zaczynam się bać, że mi tu zaraz pani z niedotlenienia padnie na ziemię !

Za to zawieszenie polega na natrętnym nie kończeniu zdań, wypowiedzi, odpowoedzi.... 
I tak np:
Idą za mną dwie Francuzki i słyszę taką rozmowę:

- i wiesz jak to jest...
- tak tak...
- wiec mowię mu ze..
- nieeee?!
- no bo rozumieszszsz...
- tak tak....
- i jak tuuuu.....
- no Nieee Nieee
- bo tak toooo ....
- tak tak ....
- i potem wiesz...
- no wiem wiem nie nie nie można przecież ż....
- no wlasnie, przeciezzz...
- i ona wiesz ....
- tez?!....
- no ze, rozumiesz ...
- Oh lalal nieeeee....
- tak!  A potemmmm... Wiesz
- yyyyyyyh...

.... Mogłabym tak w nieskończoność kurna! Zastanawiam sie czy one same nadal wiedzą o czym mówią!!! I każda kończy "zdanie" takim zaciagnięciem! Takim własnie zawieszeniem, normalnie słyszy sie te trzy kropeczki na końcu i nigdy nie ma noc dalej! Mam ochotę krzyczeć! No wypluj to w koncu!!!! Wydus z siebie!! Powiedz o co ci chodzi !!! 

Pani S. W moim biurze ma to samo, zawsze słyszę

- tak tak i potemmmmm....
- no wlasnie i jeszcze trzebbbaa....
- tak tak żebyyyy....
- nie pamietam juzzzzz chybaaaa..
- no no a potemmmm..... No wlasnie! Dokładnieeee....

Dodam że są to pełne odpowiedzi na dany problem, lub pytanie, po tych trzech kropeczkach, po tym "zawieszeniu" jest koniec tematu, przecież wszystko jasne! Rozumiemy sie bez słów! 

Tak wiec wiecie nie.... No wlasnie .... Przeciezzz ..... Wiec do następnego ! Yyyyyyyyyh! 

wtorek, 24 września 2013

Frenglish

Francuzi, jak powszechnie wiadomo, nie umieją jezyków obcych, a jak trochę umieją to tak je zniekształcają, że już lepiej niech się w ogóle w nich nie wypowiadają! oczywiście nawiążę tu głównie do angielskiego, bo to przecież podstawa w dzisiejszych czasach.

Po pierwsze, jak Francuz/ka mówi po angielsku, trzeba się mocno skupć i bardzo chcieć zrozumieć, bo mimo iż zna słówka, a może i nawet gramatykę, to mówi po francuskim angielsku. Mamy więc nieme "H", francuskie dyftongi i dźwięki, wszystko to może prowadzić to wielu nieporozumień, nie tylko ze strony odbiorcy, często sami mówiący (piszący) wpadają w swoje sidła i nie wiedzą już o jakie słowo im chodziło. 
Kilka przykładów z życia wziętych, na wlasne uszy słyszanych:

francuz mówi (czytajcie na glos tak jak napisane) : i is wiz iz mozer .....
tłumaczenie: He is with his mother

francuz mówi: i iz angri .....
tłumaczenie: generalnie chodzi o to że jest głodny, ale nigdy nie wiadomo! ?

francuz mowi: łuzłu
tlumaczenie: who is who

francuz pisze:  he is hill
francuz rozumie: he is ill

francuz mówi: api
tłumaczenie: happy

francuz mówi: aj ops
tłumaczenie: high hopes

francuz mówi: ed end szulders
tłumaczenie: head and shoulders

francuz mówi: i can ir you
tłumaczenie: i can hear you no bo przecież nie ear you!

Oj nie dam rady opisać wam jak więdną mi uszy gdy słucham radia! Ojajajaja plasebo, dido (D.i.d.o.), dżemsblunt i piosenka "aj" (High) , albo znana wszystkim piosenka "łizor wizałt ju", wiadomości sportowe: manczester junajtid.... Itp itd 

Można by wymieniać! 

Po drugie, żeby być cool mieszają angielskie słowa w francuskich zdaniach, albo przekształcają francuskie słowa, żeby miały angielskie brzmienie i tak słyszymy:

- c'est la life ("c'est la vie" odeszło do lamusa)
- tu as la belle life 
- pas de "susaj" (pisze fonetycznie bo nawet nie wiem czy to ma jakąś pisownię, chodzi o to że "nie ma problemu", francuskie "soucis (problemy)" zostało "zangielszczone" końcówką "aj") wierzcie mi to okropne dla ucha ! No o oczywiście najwiecej zwrotów tych używają ci, co najmniej z angielskim mają do czynienia! 

Temat rzeka, wierzcie mi jeszcze sie nie skończył, w jednym z przyszłych wpisów opowiem wam o tłumaczeniach, to dopiero jest materiał! muszę tylko trochę nad tym popracować i zebrać do kupy materiały ;)

Tym czasem Orewouaj! Siju!